Alibi na nieróbstwo urzędników
Polskie drogi śmiało porównać można do... pakistańskich ciężarówek. Mimo że ich stan techniczny woła o pomstę do nieba, upstrzone są setkami zupełnie zbędnych ozdób, które rozpraszają tylko uwagę kierowców.
W efekcie takiego rozumowania na nasze drogi przeładowane są znakami, na które większość kierowców po prostu nie zwraca większej uwagi. Gdyby chcieli dokładnie przeanalizować znaczenie każdego z nich, w ogóle nie mieliby czasu patrzeć przed siebie. Mając to na uwadze władze Torunia postanowiły przeprowadzić ciekawy eksperyment. Z przeładowanych skrzyżowań zniknęła część znaków. Efekt? Na niektórych krzyżówkach stłuczek było aż o 30 procent mniej!
W Toruniu zastosowano prostą zasadę. Usunięto znaki informujące o pierwszeństwie przejazdu. W efekcie skrzyżowania z drogą główną stały się skrzyżowaniami dróg równorzędnych, na których kierowców obowiązuje sprawdzona reguła prawej strony. Dzięki temu wyjazd z podporządkowanej nie wymaga już kaskaderskich zdolności, a samochody, mimo że płynniej, poruszają się wolniej.
Pomysł usuwania z dróg znaków nie jest nowy. W wielu krajach europejskich od lat zdejmuje się zbędne oznakowanie. Przykładem mogą być chociażby drogi szwedzkie czy niemieckie. Usuwanie znaków, choć może wydawać się nieco abstrakcyjne, ma głęboki sens. Kierowca skupia się bardziej na sytuacji na drodze, a jeśli nie wie, z jaką prędkością może przejechać następny zakręt - zwalnia.
Oczywiście, znając polskich kierowców, pozbycie się niektórych znaków może doprowadzić do drogowej anarchii i chaosu. Ale na to też jest sposób. Proponujemy by na 100 usuniętych zamontować jedną, nawą tablicę informującą. Jaką? "Fotoradar, kontrola prędkości".Artykuł pochodzi z kategorii: Naszym zdaniem
Reklama
Reklama
Masz ciekawy temat? Coś Cię drażni? Chcesz coś zmienić?
Napisz do nas