Dolała płyn chłodniczy do oleju. Co z tego wyszło?
Jednym z następstw galopującego postępu w dziedzinie elektroniki użytkowej jest wtórny analfabetyzm. Łatwiej nam zapisać listę zakupów w telefonie, niż posłużyć się kartką i długopisem. Niezliczone aplikacje wykonują za nas dosłownie wszystko - począwszy od przypominania nam o spotkaniach, na rozliczeniach podatkowych kończąc.
Podobne zjawisko dotyczy również motoryzacji. Od współczesnego kierowcy nie wymaga się dziś żadnej wiedzy z dziedziny mechaniki czy konstrukcji pojazdu. Wszystko, co musi zrobić w przypadku awarii, to umiejętność "wyguglowania" numeru pomocy drogowej i adresu najbliższej autoryzowanej stacji obsług, ew. wezwania assistance lub wręcz połączenia się z centrum pomocy za pomocą znajdującego się w nowych samochodach przycisku SOS.
Niestety, takie podejście potrafi się mścić... Powyższe zdjęcie opublikował na Facebooku klub zrzeszający miłośników BMW z Francji. Autorem fotografii jest niemiecki mechanik, do którego pewna kobieta przyprowadziła "zepsute" Mini. Według właścicielki silnik auta zaczął tracić moc, dymić na niebiesko i wydawać niepokojące dźwięki.
Szybko okazało się, że kilka minut wcześniej kobieta postanowiła samodzielnie rozwiązać problem świecącej się kontrolki niskiego stanu płynu do spryskiwaczy. Właścicielka auta nie miała pojęcia, gdzie go dolać, odkręciła więc największy z korków, jaki znalazła pod maską... W taki właśnie sposób do układu olejowego trafiło cale 5 litrów płynu do spryskiwaczy.
Na pocieszenie właścicielki Mini spieszymy dodać, że auto i tak, prędzej czy później, trafiłoby do mechanika na gruntowny remont silnika. Zdjęcie przestawia bowiem, stosowany przez BMW, francuski silnik 1,6 l VTi (N16B16), w którym rozciągnięcie łańcucha rozrządu i związane z tym problemy z "górą" (vanos) to tylko kwestia czasu...
Artykuł pochodzi z kategorii: Naszym zdaniem
Reklama
Reklama
Masz ciekawy temat? Coś Cię drażni? Chcesz coś zmienić?
Napisz do nas