Koniec Formuły 1?
Przykro nam to mówić, ale jesteśmy właśnie świadkami zmierzchu najbardziej prestiżowego sportu samochodowego - Formuły 1.
Większości spodobała się rezygnacja z systemów kontroli trakcji. Dzięki temu, w minionym sezonie mogliśmy oglądać pojedynki kierowców, a nie elektroniki. Wypada jednak dodać, że wraz z tą modyfikacją wprowadzono też centralną jednostkę sterującą ECU, która w myśl przepisów musiała być identyczna we wszystkich bolidach (co ciekawe, dostarczała ją spółka córka McLarena - McLaren Electronic Systems). Wiele zespołów odebrało to jako swego rodzaju kaganiec na konstruktorów.
Zmiany, jakimi przywita nas przyszły sezon, oprócz powrotu slicków, dotyczą głownie aerodynamiki. Teamy zostały zobligowane do rezygnacji z wymyślnych spoilerów umieszczanych w różnych częściach bolidów - rygorystyczne przepisy określają teraz powierzchnię przedniego i tylnego skrzydła. Zdaniem ludzi związanych z tym sportem to pierwszy krok w stronę standaryzacji nadwozi bolidów. To jednak nie koniec. Mimo protestów FIA wszczęła już jakiś czas temu proces mający na celu wyłonić dostawcę standardowych jednostek napędowych dla wszystkich teamów. Silniki te mają być używane przez wszystkie zespoły począwszy od roku 2010. Do przetargu stanęło kilka firm, w walce o wielomiliardowy przetarg liczyły się najbardziej: Cosworth (wygrał), Ilmor, Judd, Mecachrome i Zytek.
Oczywiście rozwiązanie takie służyć ma zmniejszeniu kosztów i wyrównaniu szans kierowców, którzy często zdają się rywalizować w różnych ligach. Z punktu etyki i pogłębiającego się kryzysu finansowego, być może, ten pomysł wydaje się słuszny. Trzeba jednak pamiętać, że Formuła 1 to nie puchar Kii picanto... Ani koszty, ani rywalizacja fair play nigdy nie były tutaj najważniejsze.
Formuła 1 zawsze była najszybszym poligonem doświadczalnym świata. To właśnie w tej dyscyplinie konstruktorzy mogli sprawdzić, jak ich szalone pomysły sprawdzają się w praktyce (kto pamięta sześciokołowego Tyrrella P34?). To właśnie dzięki tego typu zawodom w naszych samochodach mamy dziś silniki z wtryskiem paliwa, wentylowane hamulce tarczowe, spoilery.Enzo Ferrari powiedział kiedyś, że aerodynamika jest dla tych, którzy nie potrafią budować silników. W 2010 roku - w sześćdziesiąt lat od debiutu Scuderii w Formule 1 - rola jego ukochanego teamu sprowadzona zostanie głównie do niewielkich modyfikacji właśnie aerodynamiki, zawieszenia (nie brak głosów, że w niedługim czasie również będzie ono standardowe) i sprawnej wymiany opon w pit stopie. Być może konstruktorom pozostawi się niewielkie pole manewru związane z systemem KERS, ale śledząc kurs, który obrała dowodzona przez Mosleya Formuła 1, nie jest to wcale pewne.
Czym więc elitarna Formuła 1 różnić się będzie od wskrzeszanej właśnie Formuły 2, w której za przygotowanie bolidów odpowiada jeden team - Williams? Najprościej rzecz ujmując - zapewne ceną biletów...
Artykuł pochodzi z kategorii: Naszym zdaniem
Reklama
Reklama
Masz ciekawy temat? Coś Cię drażni? Chcesz coś zmienić?
Napisz do nas