Kubica w autku na baterie...
Śledząc rozwój motoryzacji można odnieść wrażenie, że najważniejsza jest obecnie kwestia ochrony środowiska.
Fakt, że słowo ultralekka można traktować jako synonim słów "niepraktyczna" i "niebezpieczna", ale jeśli dodamy do samochodu wzmocnienia boczne i poduszki powietrze wzrośnie przecież zużycie paliwa i emisja CO2...
Producenci samochodów robią więc wszystko, by przypodobać się miłośnikom przyrody, którzy nie wiedzą zazwyczaj, że światowa motoryzacja produkuje zaledwie niewielki ułamek gazów cieplarnianych, jakie emitują samoloty czy trzoda chlewna. Mimo to pompuje się grube miliony w rozwój samochodów hybrydowych, którą to technologię większość dziennikarzy motoryzacyjnych zgodnie określa mianem ślepego zaułka motoryzacji. Mało który samochód z napędem hybrydowym zużywa mniej paliwa niż zwykły diesel, trzeba też pamiętać o kosztach produkcji i ekologicznej utylizacji zużytych baterii.
Środowiska proekologiczne nie przyjmują jednak do wiadomości żadnych merytorycznych argumentów, więc często wykorzystywane są do wywierania nacisków przez różne firmy, które w robieniu ludziom z mózgów ekologicznej wody widzą całkiem niezły interes.
Lobby zadeklarowanych fanów komarów i karaluchów jest tak silne, że zmiany nie ominęły nawet formuły 1. Od nowego sezonu w bolidach zadebiutuje system odzyskiwania energii kinetycznej KERS. To pierwszy krok do zbudowania samochodu F1 z napędem hybrydowym, a w dalszej przyszłości, zapewne elektrycznym. Są już nawet pierwsze efekty...
Niewykluczone, że już za kilka lat będziemy oglądać Roberta Kubicę ścigającego się po trawie w wyścigowym samochodziku na baterie i wsłuchiwać się w drażniące bzyczenie elektrycznych przekaźników. Cóż za wspaniała, ekologiczna perspektywa!
Artykuł pochodzi z kategorii: Naszym zdaniem
Reklama
Reklama
Masz ciekawy temat? Coś Cię drażni? Chcesz coś zmienić?
Napisz do nas