Nie lubią włoskich samochodów
W Poznaniu nie lubią włoskich samochodów.
Ostatnio doszło nawet do tego, że prezydent Grobelny, który mieszkańców swojego miasta przekonuje do zalet rowerów, powiedział adieu swojej alfie romeo 166 i przesiadł się na volvo S80 z 238-konnym silnikiem o pojemności 3,2 litra. Rzecz jasna, w ramach oszczędności.
Znienawidzona alfa trafiła do urzędu miasta w 2003 roku. Nie była nowa. Liczyła sobie rok i 37 tys. km przebiegu. Dziś ma już nieco ponad 200 tys, i jeśli dać wiarę twierdzeniom urzędników, stanowi jeżdżące świadectwo nędzy i rozpaczy. Jak to możliwe, by w przeciągu czterech lat z reprezentacyjnej limuzyny samochód stał się dogorywającym wrakiem? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, że kierowcy wielkopolskich dostojników miewają pewne problemy z posługiwaniem się samochodami...Zanim pan Prezydent zadomowił się w alfie romeo, miał do dyspozycji służbową lancię kappa. Niestety, niezbyt długo. W wyniku wypadku samochód uległ daleko idącej defragmentacji i z tego właśnie względu też pod strzechy urzędu miasta trafiła wspominana alfa.
Czy jednak gdyby nie wypadek, urzędnicy byliby zadowoleni z posiadania "rządowej" limuzyny? Chyba nie, bo z lanciami w Wielkopolsce były tylko same problemy. W 2006 roku samorząd wojewódzki na naprawy tych pojazdów wydać musiał aż 50 tys. zł!
Czyżby namacalny dowód na ponadprzeciętną awaryjność włoskich samochodów? Niezupełnie.
Znaczny wzrost awaryjności nastąpił po tym, jak ówczesny wicemarszałek województwa Przemysław Piasta (LPR), jako swojego kierowcę zatrudnił kolegę z zaprzyjaźnionej Młodzieży Wszechpolskiej. Ponieważ nie każdy ma predyspozycję do wykonywania tak skomplikowanego zajęcia jak prowadzenie samochodów, na efekty nie trzeba było długo czekać. Po kilku rajdowych ekscesach na lokalnych drogach uzdolniony pan od Wszechpolaków dwukrotnie (w ciągu jednego roku) zatarł silnik w służbowej kappie, rozbił służbową skodę superb i uszkodził jedno z aut zastępczych...Zdaniem urzędu miasta, wymiana wysłużonej alfy romeo to konieczność. Podano, że tylko w tym roku, aż ośmiokrotnie odwiedzała ona serwis, a na naprawy wydano kilkadziesiąt tys. zł.
Cóż, albo kierowcy pana prezydenta związani są z pewną młodzieżówką , albo też serwis profilaktycznie wymienił w samochodzie wszystko, co tylko mogłoby się kiedyś popsuć. Która z tych teorii jest bliższa prawdy okaże się już niebawem. Z uwagą przyglądać się będziemy temu, jak z wielkopolskimi kierowcami poradzi sobie volvo...
Artykuł pochodzi z kategorii: Naszym zdaniem
Reklama
Reklama
Masz ciekawy temat? Coś Cię drażni? Chcesz coś zmienić?
Napisz do nas