Policjanci grzeją się na koszt USA?
Kiedyś trzeba było jeździć rozklekotanymi polonezami, sterczeć na skrzyżowaniach, zatrzymywać samochody, sprawdzając, czy w ich bagażnikach nie ukrywają się opozycjoniści, grzać zziębnięte dłonie przy koksownikach. To w szczęśliwie minionych czasach PRL i Milicji Obywatelskiej.
No i co za postęp w sposobach walki z mrozem! Prymitywny, przyczyniający się od wzrostu globalnego ocieplenia (emisja dwutlenku węgla) koksownik, ustąpił miejsca nowoczesnemu, elektrycznemu kaloryferowi ustawionemu na tylnych siedzeniach radiowozu. Wyjątkowy przejaw pomysłowości i troski o człowieka.
Ze zdjęć nie wynika dokładnie, dokąd prowadzą przewody zasilające grzejnik. Byłoby zabawnie, gdyby okazało się, że jest to konsulat Stanów Zjednoczonych. Polski policjant chroniący przed terrorystami dyplomatów USA grzałby się wówczas na koszt amerykańskiego podatnika. I bardzo słusznie.
Kilka zdjęć radiowozu pomysłowych policjantów znajdziesz TUTAJ.
Artykuł pochodzi z kategorii: Naszym zdaniem
Reklama
Reklama
Masz ciekawy temat? Coś Cię drażni? Chcesz coś zmienić?
Napisz do nas