Polki nie potrafią parkować. Z powodu innej budowy mózgu?
Kobiety nie umieją sprawnie zaparkować samochodu. Pod tą opinią z pewnością podpisałoby się wielu mężczyzn, o ile nie większość z nich. (*) - tekst nadesłała: Marlena
Dla prawdziwego macho nie ma nic zabawniejszego niż widok dwóch kobiet, z których jedna chce zaparkować samochód, a druga, pilotując ją z zewnątrz, pragnie ułatwić koleżance to arcytrudne zadanie. Obie są zazwyczaj jednakowo zdenerwowane i przerażone.
Faceci uważają parkingowe kłopoty kobiet za jeden z kluczowych dowodów, świadczących o ogólnej wyższości płci męskiej nad żeńską. Ich brak zaufania do kobiecych kwalifikacji w parkowaniu, manewrowi skądinąd wydawałoby się prostemu, na przykład w porównaniu z lądowaniem ponaddźwiękowym myśliwcem na lotniskowcu, płynącym nocą podczas sztormu na środku Atlantyku, jest tak wielki, że nawet odwożeni przez swoje partnerki do domu po mocno zakrapianej imprezie, w odpowiedniej chwili odzyskują przytomność, by wybełkotać: "Poooozwól... kochanie, że ja sam wjjjjjadę... dooo... garażu!".
Kobiety, na ogół przyznając się do problemów z parkowaniem, tłumaczą je związanymi z gospodarką hormonalną organizmu zaburzeniami zmysłu orientacji przestrzennej oraz rzekomą odmiennością budowy niewieściego mózgu, którego rozwój ewolucyjnie skupił się na obszarach odpowiedzialnych za znacznie bardziej ważkie dla człowieka i całej ludzkości czynności. Piszemy "rzekomą", bo kto miał okazję pomieszkać chwilę w bardziej od naszego cywilizowanych krajach Europy wie, że zmotoryzowane mieszkanki tamtejszych wielkich miast z ogromną zręcznością potrafią wpasować się w każdą, najmniejszą nawet lukę, umożliwiającą pozostawienie samochodu. Płynie stąd wniosek, że kobiecość nie jest warunkiem wystarczającym uzasadniającym problemy z parkowaniem, choć dalecy bylibyśmy jednocześnie od twierdzenia, że drugim, niezbędnym do tego czynnikiem jest polskość.
Tak czy inaczej od dawna trwają starania, zmierzające do maksymalnego ułatwienia parkowania. W krajach, gdzie siła robocza jest wciąż bajecznie tania, gdzie przetrwały zawody konduktora w miejskich autobusach, odźwiernego, ulicznego pucybuta, na parkingach przy centrach handlowych, halach sportowych, lokalach gastronomicznych zatrudnia się specjalnych pracowników, których jedynym zadaniem jest odnalezienie i wskazanie przyjeżdżającym samochodami gościom czy klientom wolnego kawałka parkingu. A potem sprawne doprowadzenie ich na miejsce postojowe i ewentualną pomoc w zaparkowaniu.
Do dziś nie możemy wyjść z szoku, którego doznaliśmy jakiś czas temu na Dalekim Wschodzie. Gdy podjechaliśmy wówczas pod jedną z restauracji w Singapurze, kierowca naszego samochodu, Europejczyk pracujący w miejscowej firmie, po prostu oddał kluczyki do auta ciemnoskóremu portierowi, wystrojonemu w liberię i turban. "Człowieku, czy ty się nie boisz, że ten facet odjedzie twoim mercem w siną dal? Albo przynajmniej skopiuje kluczyki, ukradnie koło zapasowe, podłoży bombę?!". "Spokojnie - odparł właściciel merca - Singapur to nie Moskwa ani Warszawa". Miał rację, a co równie dziwne, po lunchu nikogo nie musieliśmy szukać, informować, że już odjeżdżamy. Samochód pojawił się dosłownie pięć sekund po naszym wyjściu z restauracji.
W europejskich szerokościach i długościach geograficznych, a zwłaszcza w pewnym kraju, w którym wymyślono i wdrożono osobliwe pojęcie "parkingu płatnego niestrzeżonego", na podobne luksusy oczywiście nie ma co liczyć.
Aby ułatwić kierowcom życie, trzeba było sięgnąć po technikę. Coraz więcej aut jest wyposażonych w tzw. asystenta parkowania. Kolejne wersje tych cudeniek mogą różnić się szczegółowymi rozwiązaniami technicznymi, ale z grubsza wygląda to tak...
Gdy czujniki ultradźwiękowe umieszczone po bokach samochodu, wolno poruszającego się wzdłuż zaparkowanych w rzędzie innych pojazdów, wykryją wystarczającej wielkości lukę (co najmniej kilkadziesiąt centymetrów dłuższą od naszego auta), przekazują kierowcy sygnał - akustyczny, optyczny lub w postaci komunikatu głosowego. Gdy zatrzymamy się i uaktywnimy asystenta parkowania, wyznaczy on optymalny tor jazdy, liczbę i rodzaj koniecznych do wykonania manewrów, po czym sam wprowadzi samochód na miejsce. Kierowca musi jedynie operować gazem i hamulcem, resztę, w tym wszelkie ruchy kierownicy, powierzając automatom.
Zmyślne, ale wymaga od prowadzącego auto stalowych nerwów i bezgranicznego zaufania do elektroniki.
Podczas wrześniowego salonu samochodowego we Frankfurcie nad Menem uczestniczyliśmy w prezentacji jeszcze innej nowinki - aplikacji na smartfona, umożliwiającej zdalne zaparkowanie samochodu.
Robi wrażenie, choć nie bardzo wiemy, w jakiej sytuacji taki autopilot mógłby znaleźć zastosowanie. Poza tym jego użycie byłoby... niezgodne z przepisami, bowiem art. 60 ust. 2. pkt 1 Prawa o ruchu drogowym zabrania "oddalanie się kierującego od pojazdu, gdy silnik jest w ruchu". Choć oczywiście można dyskutować, co oznacza termin: "oddalanie się"...
Zapraszamy na filmy
(*) - tekst nadesłała: Marlena
Artykuł pochodzi z kategorii: Naszym zdaniem
Autor:
Reklama
Reklama
Masz ciekawy temat? Coś Cię drażni? Chcesz coś zmienić?
Napisz do nas