Polska płatna, niestrzeżona
Po Polsce trudno się jeździ, ale niełatwo też stoi.
Deweloperzy oferują nabywcom mieszkań zakup tzw. miejsc postojowych, czyli kawałka placu przed budynkiem. Za duże pieniądze. Ludzie zgrzytają zębami i płacą, no bo cóż innego mogą uczynić. Kłótnie o źle zaparkowane samochody są jedną z głównych przyczyn lokalnych konfliktów. Problem mają także zmotoryzowani goście, odwiedzający mieszkańców takich osiedli. Gdzie zaparkować, skoro wszystko jest podzielone i opłacone?
Bezpłatne parkingi można jeszcze znaleźć w centrach handlowych, ale i tam coraz częściej ogranicza się czas darmowego postoju i umieszcza tabliczki, informujące, że jest to parking "wyłącznie dla klientów na czas dokonywania zakupów". Jeżeli zatem chciałbyś zostawić tam auto i przesiąść się do tramwaju czy autobusu, musisz liczyć się z tym, że twój pojazd zostanie w międzyczasie wywieziony na inny, z pewnością płatny parking.
Polską specjalnością są płatne parkingi w pobliżu wyciągów narciarskich. W krajach alpejskich wszędzie stajesz za friko, u nas natychmiast pojawia się jegomość, inkasujący należność za kawałek wyboistego, nieodśnieżonego placyku. Od razu też zaznacza, że "auta to on nie pilnuje".
Prawdziwym jednak kuriosum był płatny parking na przejściu granicznym Cieszynie. Chciałeś skorzystać z toalety, kupić winietki autostradowe, rozprostować kości - najpierw musiałeś zapłacić za zaparkowanie samochodu.
Jeszcze trochę, a każą nam płacić za stanie w korkach. No bo to również jest forma parkingu, nieprawdaż?
Artykuł pochodzi z kategorii: Naszym zdaniem
Reklama
Reklama
Masz ciekawy temat? Coś Cię drażni? Chcesz coś zmienić?
Napisz do nas