Straż miejska staje się… strażą drogową
Od dawna my, zmotoryzowani, narzekamy na straż miejską, która zamiast pilnować porządku, chronić spokojnych mieszkańców przed chuliganami, a publiczne mienie przed wandalami, zanadto koncentruje się na ściganiu kierowców i zarabianiu pieniędzy - poprzez masowe karanie ich mandatami - do gminnych kas.
Obecnie strażnik, który jedzie służbowym autem i spotyka np. motocyklistę bez kasku, musi zgodnie z przepisami sprawcę wykroczenia wyprzedzić, stanąć, wysiąść ze swojego pojazdu i dopiero wtedy może go zatrzymać. To absurd, więc proponowana zmiana wydaje się sensowna. Z drugiej strony, nadawanie coraz to szerszych uprawnień straży miejskiej musi budzić wątpliwości. Zgłosiła je m.in. Najwyższa Izba Kontroli, zauważając w swoim ubiegłorocznym raporcie, że straż miejska stała się właściwie strażą drogową. Można by wręcz zapytać, dlaczego funkcjonariuszy SM zajmujących się ściganiem kierowców nie wcielić po prostu w szeregi policji drogowej, skoro i tak wykonują podobną robotę?
Cóż, jeżeli nie wiadomo o co chodzi, wówczas zawsze chodzi o pieniądze. Straż miejska jest opłacana przez samorządy, policja - przez państwo. Przyznając nowe uprawnienia strażnikom przerzuca się na nich nowe obowiązki, odciążając w ten sposób policję, a zatem i walczący z deficytem budżet państwa. I wszystko jasne - jak mawiał bohater jednej z kultowych polskich komedii...Artykuł pochodzi z kategorii: Naszym zdaniem
Autor:
Reklama
Reklama
Masz ciekawy temat? Coś Cię drażni? Chcesz coś zmienić?
Napisz do nas